Willa Rudolfa Hössa - wczoraj i dziś

Wprowadzenie

Zwykły, a jednocześnie tak niezwykły budynek znajdujący się przy ul. Legionów 88 w Oświęcimiu – w najbliższym sąsiedztwie byłego KL Auschwitz I. Codziennie mijany przez setki samochodów mknących na trasie Oświęcim – Pszczyna. Niedostępny do zwiedzenia, choć kryje w sobie fascynującą historię. To właśnie w nim w latach 1940-1943 zamieszkiwał jeden z największych zbrodniarzy niemieckich – odpowiedzialny za utworzenie i funkcjonowanie obozu koncentracyjnego KL Auschwitz-Birkenau – Rudolf Höss. Jak to się stało, że właśnie tam postanowił zamieszkiwać komendant obozu? I jakie były późniejsze dzieje tego budynku, zwanego „Willą Hössa”? Co można w nim jeszcze dziś zobaczyć ze śladów historii? Wreszcie – czy słynna już, oscarowa produkcja „Strefa interesów” była w nim kręcona? Na te pytanie spróbuję odpowiedzieć poniżej.

Dzieje budynku

Tuż przy wejściu do budynku, na głównym korytarzu na parterze można łatwo dostrzec wmurowany w posadzkę napis oznaczający rok budowy domu – 1937. To właśnie wtedy, po drugiej stronie rzeki Soły, na ówczesnych peryferiach Oświęcimia, a jednocześnie w pobliżu koszar Wojska Polskiego, sierżant Józef Soja postanowił wybudować dla swojej rodziny przestronny dom, składający się z dwóch kondygnacji oraz strychu. Niedługo było jednak dane cieszyć się nowym domem przez polskiego właściciela – rok 1939 oznaczał konieczność pójścia wraz ze swoją jednostką na wojnę, zaś w maju 1940 r., w związku z podjętą decyzją o utworzeniu obozu koncentracyjnego w miejscu dawnych koszar wojskowych, budynek zostaje przejęty przez władze okupacyjne, a żona Józefa Soi zmuszona została do jego opuszczenia. Cała zachodnia dzielnica miasta – znajdująca się za rzeką Sołą – została zamknięta dla mieszkańców jako „strefa interesów” ("Interessengebiet") powstającego obozu, a niemal wszystkie istniejące budynki mieszkalne zostały przejęte przez SS na potrzeby zasiedlenia funkcjonariuszy tej jednostki. Od tego czasu Zasole to „SS-Siedlung”, czyli osiedle SS. Naturalnym wyborem dla komendanta obozu była okazała na owe czasy willa, położona w najbliższym sąsiedztwie późniejszej Komendantury, czyli miejsca codziennej pracy Rudolfa Hössa. Niewątpliwie dodatkowym walorem była również rzeka Soła, znajdująca się około 100 m od domu oraz przestronna działka, gdzie można było urządzić sporych rozmiarów ogród – marzenie każdego członka byłego Związku Artmanów, organizacji „szkoły osadników”, wcielonej później do SS, do której zaliczał się Rudolf Höss oraz jego małżonka Hedwig z domu Hensel (a także sam Reischsführer SS – Heinrich Himmler).

Oczywiście dom musiał przejść szereg przeróbek. Już w lecie 1940 r. wyremontowano wnętrza, następnie budynek zyskał łazienki oraz centralne ogrzewanie (piec węglowy usytuowany był w piwnicach budynku). Nieco poniżej poziomu piwnic utworzono schron przeciwlotniczy wraz z tunelem prowadzącym wprost do budynku Komendantury na terenie obozu. Ogród został urządzony niezwykle starannie – postarano się również o szklarnię wraz z rosarium. Więzień KL Auschwitz – nr 20017 – Stanisław Głowa wspominał, iż z ogrodu Hössów wysyłano w okresie Świąt Bożego Narodzenia kwiaty do Berchtesgaden dla samego Adolfa Hitlera i Ewy Braun. Wybudowano również basen wraz z drewnianą zjeżdżalnią. Wokół basenu znajdowała się „opaska” oraz trotuar utworzone z macew z oświęcimskiego cmentarza żydowskiego. Budynek został ogrodzony 3-metrowym murem z betonu. W niedalekim sąsiedztwie już od letnich miesięcy 1940 r. dymił komin Krematorium I, zlokalizowany w obozie macierzystym. Co istotne, dom został odwiedzony przez Reichsführera SS – Heinricha Himmlera podczas jego pierwszej inspekcji w marcu 1941 r., a następnie w lipcu 1942 r. To właśnie po pierwszej z wizyt na ścianach budynku miały zawisnąć zdjęcia przedstawiające Himmlera w domu komendanta. W budynku zgromadzono również pokaźną liczbę obrazów – dzieł sztuki, choć sam Höss był laikiem, jeżeli chodzi o ocenę wartości tychże prac. Warty odnotowania jest natomiast epizod związany z romansem komendanta Auschwitz z austriacką więźniarką Eleonorą Hodys. To właśnie tunelem biegnącym od budynku Komendantury aż do domu wracał Rudolf Höss po swych miłosnych uniesieniach z więźniarką.

Więcej szczegółów dotyczących samego funkcjonowania w Auschwitz rodziny Rudolfa Hössa można oczywiście znaleźć w szeregu opracowań, a także w oscarowym filmie „Strefa interesów”, gdzie autorzy z pieczołowitą wręcz dokładnością odtworzyli klimat posiadłości komendanta KL Auschwitz. Niestety – z uwagi na zawiłości związane z uzyskaniem zgody na filmowanie w oryginalnym budynku – film tylko w niewielkiej części był kręcony w oryginalnej willi. W pozostałym zakresie za dom Hössa służył sąsiedni budynek, również położony przy ul. Legionów w Oświęcimiu. Co nie udało się reżyserowi J. Glazerowi w filmie „Strefa interesów” udało się lokalnemu miłośnikowi historii i filmowcowi-amatorowi Mirosławowi Ganobisowi, który w sierpniu 2024 r. w „Willi Hössa” realizował sceny do swojego nowego filmu „Sędzia z Auschwitz”. 

Choć sam Rudolf Höss jeszcze w listopadzie 1943 r. został oddelegowany do Orianienburga pod Berlinem, to jego żona Hedwig pozostała w willi wraz z dziećmi. Mawiała ona bowiem: „Tu żyć i tu umierać” – miała wszystko, czego dusza mogła zapragnąć; była nazywana „Królową Auschwitz”. Sielanka nie trwała jednak już długo, bowiem za rok – w listopadzie 1944 r. rodzina musiała na dobre się ewakuować. Potrzebne były aż 4 wagony towarowe, by zabrać wszystkie rzeczy zgromadzone (czyt. zrabowane) przez przedsiębiorczą gospodynię.  

Po ewakuacji obozu i zajęciu Oświęcimia przez Sowietów (27 stycznia 1945 r.), już w kilkanaście dni później do swego domu powraca rodzina Sojów. Budynek oczywiście był niemal doszczętnie splądrowany, co więcej – Sowieci w pokojach przetrzymywali konie, o czym świadczyły zanieczyszczone odchodami podłogi i porysowane parkiety.

Rudolf Höss ostatni raz na „swój” dom spojrzał pewnie 16 kwietnia 1947 r., kiedy to po procesie przed Najwyższym Trybunałem Narodowym i wydaniu wyroku skazującego na karę główną, doszło do jego egzekucji przez powieszenie w pobliżu budynku dawnej Komendantury i Krematorium I.

Kolejno, w 1972 r. Sojowie sprzedają dom rodzinie Jurczaków. Nowi właścicieli starali się prowadzić normalne życie, choć stopniowo dom coraz bardziej pustoszał. Ostatnią mieszkanką domu była Pani Grażyna Jurczak. Obecnie dom został sprzedany nowym właścicielom i nie jest wiadome, jakie będą jego dalsze losy.

Co pozostało w Willi Hössa z czasów jej zamieszkiwania przez komendanta?

Willa nawet dzisiaj jest bardzo okazałym budynkiem – dwukondygnacyjnym, podpiwniczonym, wraz z użytkowym strychem. Z zewnątrz zachowała się oryginalna elewacja, gdzieniegdzie uszczerbki zamaskowane zostały nowym tynkiem. Na ścianie wciąż wisi tabliczka ze starą nazwą ulicy „Manifestu Lipcowego”.  Drzwi wejściowe są oryginalne z czasów wojny (drewniane i oszklone), za wyjątkiem klamki (ta już współczesna). Zaraz po wejściu do wewnątrz wita nas napis w posadzce „1937”, co świadczy o roku wybudowania domu. Korytarz zachowany jest niemal w niezmienionej postaci. Oryginalna jest posadzka, podobnie włączniki światła oraz poręcze (wykonane notabene w tej samej obozowej pracowni ślusarskiej, w której powstała słynna brama wejściowa z napisem „Arbeit macht frei”). Następnie wchodzimy do piwnicy. Tam można natknąć się na wiele współczesnych rzeczy, jednakże w oczy rzuca się przede wszystkim oryginalny piec, a także umywalka, z której często korzystał komendant obozu (nadal czynna!). Od piwnicy można zejść poziom niżej, do części wykorzystywanej jako schron przeciwlotniczy, w którym wciąż znajdują się podwieszane łóżka sprężynowe. Tam chroniła się rodzina Hössów w czasie nalotów. Stamtąd przechodzi się również do tunelu prowadzącego do budynku dawnej komendantury – niestety tunel został zasypany piaskiem tuż przy wlocie do piwnic. I właśnie te miejsca w domu są najdziwniejsze. Ostatnia lokatorka budynku Pani Grażyna Jurczak opowiadała o „osobliwych” sytuacjach mających miejsce w piwnicy i schronie. Podobno miały tam być uchwycone na zdjęciach „smugi światła”, podobno ktoś miał stać za jej plecami. Jedno jest pewne – w czasie moich odwiedzin piwnic willi, Pani Grażyna Jurczak za nic w świecie nie chciała tam zejść.

Przechodząc do poziomu „0” budynku, kolejno widzimy pomieszczenia, gdzie toczyło się życie rodziny Hössów. W kuchni niestety skute zostały oryginalne (wykonane na zamówienie komendanta) płytki. Niezwykle interesującym detalem jest zamykanie do toalety z napisami „besetzt” (czyli: zajęte) i „frei” (wolne). Pomieszczenia mieszkalne zachowały w przeważającej części oryginalną stolarkę okienną oraz drzwi wewnętrzne wraz z klamkami. W dawnym salonie-jadalni komendanta wciąż można stąpać po oryginalnym parkiecie. Oryginalnie zachowane jest również drugie wejście do budynku, od tzw. ganka. Poddasze zostało niestety całkowicie przerobione na współczesne – jedynym śladem po przeszłości są nietuzinkowo wbudowane szafy w ściany, a także lukarny usytuowane po każdej ze stron budynku – przeróbka wykonana na zlecenie komendanta. Stąd rozpościera się widok na rzekę Sołę (od wschodu), szosę prowadzącą w stronę Brzeszcz i bloki obozowe (od południa), budynek komendantury i w oddali Krematorium I (od zachodu) oraz przydomowy ogród (od północy).

Po opuszczeniu budynku wychodzimy na parking usytuowany tuż przy obozowym, wysokim na 3 metry, betonowym murze. Stamtąd przechodzimy do ogrodu. Niestety jest to jedynie szczątkowo zachowany ogród, z którego korzystał Rudolf Höss wraz z rodziną. Zachował się jedynie trotuar wykonany z macew z oświęcimskiego kirkuta oraz fragment łąki. Pozostała część jest obecnie własnością Muzeum Auschwitz, nieudostępnioną dla zwiedzających. A to właśnie tam znajdowało się słynne rosarium Hedwig Höss.

Jakie będą dalsze losy budynku?

Jak wspomniałem wcześniej, obecnie nieruchomość została odsprzedana (jeszcze nie wszystkie udziały) nowemu właścicielowi. Nie wiadomo jednak, jakie ten budynek będzie miał przeznaczenie, zakładać jednak można, że z pewnością nie będzie już pełnił funkcji mieszkalnej.

Obawy powodowane są tym, że budynek ten, jako nierozerwalnie związany z historią KL Auschwitz, nie stał się częścią kompleksu Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. W budynku można było bowiem zorganizować wystawę opisującą największych zbrodniarzy obozu – funkcjonariuszy SS, poczynając oczywiście od komendanta. Taka lekcja historii, podobna do tej, którą można doświadczyć w Muzeum poświęconym konferencji w Wannsee pod Berlinem, byłaby cennym przeżyciem dla zwiedzających Muzeum. Oczywiście stworzenie takiej wystawy wymagałoby licznych nakładów, tak by możliwie najpełniej przywrócić budynkowi wygląd sprzed 80 lat. Nie jest to jednak niemożliwe, o czym przekonuje doskonała scenografia w filmie J. Glazera „Strefa interesów”.

Pojawiają się jednak pytania czy ten kontrowersyjny budynek powinien nadal istnieć, czy też go zburzyć w geście „szacunku” dla ofiar. Ten argument jest dla mnie nonsensowny – gdyby tak przekonywać, jaki sens miałoby istnienie, a przede wszystkim konserwacja budynków dawnego KL Auschwitz-Birkenau? Budynki te są pomnikami historii i właśnie ich zachowanie jest hołdem dla pamięci ofiar tego straszliwego ośrodka zagłady.

Obyśmy więc nie doczekali chwili, gdy budynek ten trzeba będzie rozebrać, podobnie jak stało się to niedawno z ośrodkiem wypoczynkowym załogi SS obozu KL Auschwitz malowniczo położonym w Beskidach, w Międzybrodziu Bialskim, tzw. Solahütte (SS-Hütte Porombka).

 

Umywalka w piwnicy budynku. Fot. R. Guzik


Widok z budynku na stronę południową. Fot. K. Pomietlak











Salon-jadalnia na parterze budynku. Fot. K. Pomietlak










Oryginalne zamykanie do toalety. Fot. K. Pomietlak



















Kuchnia. Fot. K. Pomietlak









Włącznik do światła. Fot. K. Pomietlak



Stolarka okienna. Fot. K. Pomietlak




























Detal - rok budowy domu. Fot. A. Szopa



















Poręcze na klatce schodowej. Fot. R. Guzik


















Trotuar z macew w ogrodzie. Fot. A. Szopa


















Piec w piwnicy budynku. Fot. A. Szopa


















Wejście do tunelu. Fot. A. Szopa


















Na planie filmu "Sędzia z Auschwitz" w reż. Mirosława Ganobisa. Fot. T. Klimczak











Na planie filmu "Sędzia z Auschwitz" w reż. Mirosława Ganobisa. Fot. T. Klimczak














 


Komentarze

Popularne posty