Solahütte – miejsce wypoczynku załogi SS z KL Auschwitz
W piękne, sierpniowe, niedzielne popołudnie miałem okazję zobaczyć miejsce niezwykłe. Otóż w Międzybrodziu Bialskim, położonym ok. 30 km na południe od Oświęcimia na wzgórzu Kotelnica, w okresie istnienia KL Auschwitz znajdował się ośrodek wypoczynkowy dla załogi SS – słynne Solahütte (Chata nad Sołą). To właśnie tam, „zmęczeni” swą codzienną „pracą”, esesmani od najniższego do najwyższego szczebla, a także kobiety ze służby pomocniczej SS, zbierali siły, podziwiali piękne widoki, śpiewali, tańczyli – słowem – używali życia w najlepszy możliwy sposób.
Zobaczmy więc, jak doszło w ogóle do powstania tego obiektu
oraz co dzisiaj można w nim zobaczyć. Opis powstania Solahütte zawarty jest w
obszernym opracowaniu dr. Piotra Setkiewicza Aussenkommando SS-Sola Hütte, zawartym w „Zeszytach Oświęcimskich”
Nr 25, s. 183-192, którego skróconą formę przedstawię poniżej.
![]() |
Widok ogólny ze zbocza Kotelnicy |
Wszystko zaczęło się już na przełomie lata i jesieni 1940 r., a więc w początkowej fazie istnienia obozu Auschwitz, kiedy to pierwsi członkowie załogi obozowego SS zaczęli przyjeżdżać do pensjonatu „Sole-Tal” („Dolina Soły”) w Porąbce. To właśnie tam SS-mani urządzali sobie imprezy, które nazywane były Kameradschaftami. Pozostała część załogi okresy wolne od „pracy” poświęcała na wizytowanie niemieckiej gospody (Deutsches Heim) w mieście Oświęcim, gdzie upijała się na oczach mieszkańców, a nawet gubiła broń, co rodziło niepokój u komendanta obozu – Rudolfa Hössa. Stąd też padła propozycja, by tego rodzaju wolny czas spędzać w miejscu niedostępnym dla nikogo niepowołanego. Idealnym miejsca wydawało się nieodległe Międzybrodzie Bialskie, usytuowane w pobliżu zapory wodnej w Porąbce. To właśnie tam, na przełomie października i listopada 1940 r., przybyło komando zewnętrzne więźniów „Porombka” w składzie ok. 20 więźniów, których zadaniem było wyładowywanie materiałów budowlanych i przygotowanie pomieszczeń dla komanda w piwnicy opuszczonego domu na zboczu góry Kotelnicy. Po kilku tygodniach zakwaterowano tam ok. 40 więźniów na stałe. Kierownikiem komanda został SS-Oberscharführer Franz Hössler. Warunki pracy więźniów były w początkowej fazie budowy ośrodka bardzo ciężkie. Opis tego zawarty jest we wspomnieniach jednego z więźniów tego komanda – słynnego przedwojennego boksera Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego (nr obozowy 77). Książka ze wspomnieniami „Teddy’ego” została zebrana przez jego córkę Eleonorę Szafran i wydana w formie książkowej pt. „Mistrz” w 2021 r.
![]() |
Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski, nr obozowy 77 |
Tadeusz Pietrzykowski pisał w niej tak:
„To nie film z czasów Faraona, nie praca niewolnicza w niewoli tatarskiej czy tureckiej, to listopad 1940 roku w małej wiosce górskiej o nazwie Międzybrodzie-Porąbka. Zamiast Tatarów czy Turków – Niemcy, esesmani z obozu zagłady w Oświęcimiu, budują metodami sprzed wieków swoje imperium bizantyjsko-germańskie na terenach polskiego Podbeskidzia. Do pracy zamiast niewolników używają więźniów przywiezionych z obozu, i w ten sposób skazanych na powolne konanie. Jedni, około stu pięćdziesięciu więźniów, kują na zboczu góry fundamenty pod dom wypoczynkowy dla «Panów», a reszta, około dwustu osób, nosi na górę materiały budowlane z drogi leżącej u podnóża góry: bale drewniane, kamienie, cement, cegły z rozładowywanych samochodów, którymi wszystkie te rzeczy zostały tu przywiezione. Około pięćdziesięciu innych nieszczęśników zabezpieczało i budowało szopy na zboczu, tuż przy lesie, gdzie musiał stanąć dom wypoczynkowy.
Zima 1940 roku zapowiadała się groźnie, wiał zimny północno-zachodni wiatr, który co chwila przynosił śnieg. Więźniowie byli gorzej niż źle ubrani, niektórzy w drewniakach, w dziurawych skarpetach, bez płaszczy i rękawic. Część z nas, około stu, kwaterowała na miejscu, reszta, czyli około dwustu pięćdziesięciu, przez miesiące dojeżdżała z Oświęcimia dwadzieścia kilometrów do Porąbki. Wiadomo było od początku, że ta praca to jest selekcja (…) Dwudziestowieczni Hunowie pokazali światu na co ich stać. Wskrzesili tradycje sprzed tysiąca lat.
Straszny był ten pochód tragarzy z cementem, belkami, cegłami na rękach bez nosideł – tysiąc metrów w jedną stronę pod górę i biegiem z powrotem. Ludzie szli, zataczając się, ale nie padali, chcieli przeżyć jeszcze jeden dzień. Najgorsze było to, że nie można było pomóc koledze (…).
Początkowo przez kilka dni dowożono nas na miejsce pracy samochodem ciężarowym. Trasa przejazdu prowadziła przez Kęty. Zapamiętałem ten szczegół między innymi ze względu na mieszkańców Kęt, którzy obrzucali nas żywnością, chlebem (…).
Mieszkaliśmy w wysiedlonej willi. Niemcy w pięciu komfortowych pokojach, opalanych w ciągu dnia (sam paliłem im w piecach), a my w dwóch zawilgoconych norach w piwnicy. Zakratowane okna, kute drzwi, po pięćdziesięciu na jedno pomieszczenie, bez dopływu powietrza. Rano koce były mokre i śmierdziały stęchlizną (…).
Dwa tygodnie pracowałem na mrozie, kując skałę pod fundamenty. Materiał budowlany był na miejscu. Koszt: trzysta osiemdziesiąt trupów w trzy miesiące”.
Tadeusz Pietrzykowski aby wydostać się z tego piekielnego
komanda, upozorował kontuzję nogi, na co wspomniany już szef komanda Franz Hössler
zawyrokował, aby ten udał się ins
Krankenbau. To był dla „Teddy’ego” ratunek, 18 lutego 1941 r. zakończył
swoją pracę i wrócił do obozu macierzystego, gdzie podjął inną pracę.
W końcu, 21 kwietnia 1941 r. oficjalnie otwarto ośrodek wypoczynkowy nazywany wówczas „SS-Hütte Soletal”. Wedle wytycznych komendanta KL Auschwitz, w ośrodku mogło przebywać przeciętnie 30 urlopowiczów, w ciągu tygodnia esesmani z batalionu wartowniczego, a w weekendy ze sztabu komendantury. Na terenie ośrodka zatrudnieni byli oczywiście więźniowie, na stałe przebywało kilka więźniarek przy pomocy w kuchni i sprzątaniu, które były Świadkami Jehowy, stąd brak było obaw, że mogłyby one uciec.
W miarę czasu Solahütte stało się ulubionym miejscem spędzania wolnego czasu przez załogę SS, zwłaszcza od wiosny 1942 r., kiedy to wysiedlono okolicznych Polaków i zastąpiono ich volksdeutschami. We znaki dawali się jednak partyzanci z oddziału AK „Garbnik”, którzy kwaterowali w pobliskiej Wielkiej Puszczy.
O tym, jak dobrze esesmani bawili się w Solahütte świadczy bogata dokumentacja fotograficzna, którą anonimowy darczyńca przekazał do US Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie w 2009 r. Jest to album fotograficzny należący do byłego adiutanta komendanta KL Auschwitz SS-Obersturmführera Karla Höckera. Ponad trzydzieści zamieszczonych w nim zdjęć wykonano w II połowie 1944 r. w Solahütte. Swobodna atmosfera, przygrywanie na akordeonie, zabawa. Do tego piękne widoki na Jezioro Międzybrodzkie, Górę Żar (gdzie szkoleni byli piloci szybowców). Tym żyli wypoczywający tu panowie życia i śmierci. Gośćmi w tym miejscu była również obozowa wierchuszka w postaci Rudolfa Hössa, Josefa Mengele, Richarda Baera, Josefa Kramera. Miejsce łudząco przypominające Berghof Hitlera i... tak jak Berghof skończyło.
![]() |
W drodze do ośrodka, od lewej Karl Hoecker |
![]() |
Zabawa w ośrodku |
![]() |
Wierchuszka obozowa, na czele z Rudolfem Hoessem |
![]() |
Wypoczynek na tarasie z widokiem na Górę Żar |
![]() |
Widok od strony Jeziora Międzybrodzkiego |
Po wojnie, zarządem Solahütte zajmowały się Zakłady Chemiczne Oświęcim, by miejsce to trafiło po transformacji ustrojowej w ręce prywatne. Jeszcze w 2006 r. teren był zadbany, można było wynająć domki letniskowe wybudowane nieopodal. Oczywiście sam główny budynek był w bardzo dobrym stanie technicznym i dostępny. Niestety, w 2011 r. podjęto decyzję o rozbiórce obiektu i został on zrównany z ziemią. Stało się to z wielką szkodą dla historii tego miejsca – niewielkim środkiem można było budynek odrestaurować i udostępnić do zwiedzania. To miejsce opowiadać mogło nie tylko historię wypoczywających tu największych zbrodniarzy, jakich wydały Niemcy, ale także umęczonych więźniów, którzy oddali swe życie przy budowie ośrodka. Szerzej na temat likwidacji ośrodka można przeczytać tutaj: https://www.signs.pl/oswiadczenie-wsr-ws.-rozbiorki-osrodka-z-okresu-ii-wojny-swiatowej,13677,artykul.html
![]() |
Stan na sierpień 2025 r., dla porównania zdjęcie z 2006 r. |
![]() |
Widok z miejsca, gdzie znajdował się taras |
![]() |
Zachwaszczony plac przed miejscem, gdzie był budynek |
![]() |
W miejscu dawnego wejścia do budynku |
![]() |
Bunkier nieopodal dawnego budynku głównego |
![]() |
Tabliczka poświęcona więźniom KL Auschwitz |
![]() |
Tyle zostało z budynku |
![]() |
Pozostałości po budynku |
W 2025 r. po Solahütte nie został już praktycznie żaden
ślad. Teren jest zarośnięty, zwłaszcza miejsce, gdzie znajdował się główny
budynek. W pobliżu budynku znajduje się bunkier z małą tabliczką poświęconą więźniom
KL Auschwitz. W bunkrze tym znalazły swoje „schronienie” niepotrzebne przedmioty,
jak stara zamrażarka do lodów, stara waga, zniszczone krzesła i inne. W dole nieopodal
bunkra znajduje się z kolei sterta połamanych desek oraz potłuczona zastawa stołowa,
butelki itp. po głównym budynku. Tak skończyła się historia Solahütte i nikt nie
zapobiegł wymazaniu tego miejsca z historii, podobnie jak uczyniono to z Berghofem
na Obersalzbergu. Pytanie - dlaczego?
Rafał Guzik
Oświęcim, 18 sierpnia 2025
r.
Komentarze
Prześlij komentarz