Henryk Lehnert – filmowiec-amator z Oświęcimia
Decyzją Rady Miasta Oświęcim, rok 2026 został ogłoszony Rokiem Henryka Lehnerta. To doskonała okazja, by przypomnieć postać tego legendarnego filmowca-amatora dla tych, którzy nie mieli okazji o nim usłyszeć bądź poznać osobiście.
Henryk Lehnert urodził się 8 marca 1934 r. w Dworach, a
ściślej w tzw. Borku (obecnie jest to jedna z dzielnic miasta), w majątku
Hallerów. Jego ojciec - Stefan Lehnert
był z pochodzenia Austriakiem, zaś matka Stanisława – Polką. W czasie Wielkiej Wojny
Stefan Lehnert służył w c.k. armii w Krakowie, by następnie zostać zatrudnionym
w folwarku należącym do Hallerów w Dworach. Tam też poznał swoją późniejszą
żonę Stanisławę.
Henryk wychowywany był wraz ze swoim rodzeństwem w duchu
patriotycznym. Był uczony godności wobec drugiego człowieka, wiary w Boga, co
traktował jako bezcenny skarb. Jak wspominał w wywiadzie-rzece „Kamerą i pasją”
(w rozmowie z Mirosławem Tokarzem, wyd. 2006): „Rodzice wychowywali nas w duchu patriotycznym, uczyli godności wobec
drugiego człowieka. Zaszczepili nam wiarę w Boga, którą traktuję jako bardzo
cenny dar. W domu rozmawialiśmy tylko w języku polskim. Obchodziliśmy wszystkie
święta państwowe i kościelne. Łączyły nas silne więzi rodzinne”.
Wojnę przeżył początkowo w Dworach, a następnie w dzielnicy
Błonie, gdzie cała rodzina przeprowadziła się do opuszczonego domu. W swojej
pamięci Henryk Lehnert zachował wspomnienia o bombardowaniach alianckich, a
także o rozdzieleniu rodziny – jego starszy brat Marian został wywieziony na
roboty przymusowe w okolice Westfalii w Niemczech, by następnie – już po wojnie
– wyemigrować do USA. Henryk miał świadomość istnienia w pobliżu obozu
koncentracyjnego: „Słyszałem też
orkiestrę obozową i grane przez nią «na powitanie» więźniów «Tango Milonga».
Mimo upływu czasu ta melodia utkwiła mi mocno w pamięci”.
Po wojnie, pomimo dostania się do nowoutworzonego Technikum
przy Zakładach Chemicznych „Oświęcim”, Henryk postanowił kontynuować edukację w
Prywatnym Liceum Mechanicznym Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu. Choć
nauka była w tej szkole płatna i mocno obciążała domowy budżet Lehnerów, jego
matka powiedziała: „Wiesz dziecko, skoro
już dostałeś się do szkoły salezjańskiej, to będziesz do niej uczęszczał.
Postaramy się żyć skromnie”.
Jako 15-latek zainteresował się fotografią: „Moją pasją już od 1949 roku była
fotografika. Pewnego dnia do swojej ciemni zaprosił mnie kolega, który pokazał
mi cały proces powstawania zdjęcia”. Początkowo otrzymał aparat „Kodaka” od
swego wujka, a następnie korzystał z pożyczonego aparatu „Leica”, by w końcu
zakupić swój własny aparat produkcji sowieckiej – „Zorka” – „Spłacałem ten sprzęt w ratach, przez kilka
miesięcy”.
Dla Henryka stateczne obrazy to było jednak za mało,
pociągał go film. Jak mawiał: „Jednej
rzeczy mi tylko w nich brakowało… ruchu. Zauważyłem, jak córka śmieje się do
kolorowych obrazków”. Tak też po pewnym czasie nabył kamerę „Pentaka” 8 mm
produkcji NRD w zakładzie Włodzimierza Knycza i rozpoczęła się jego przygoda z
filmem amatorskim. Pierwszym filmem były „Przygody myśliwego Walka” z 1962 r. Zdjęcia
były kręcone w Zaborzu, Dworach oraz Osieku. Pierwszym widzem filmu była
córeczka Ewelina.
Następnie hobby przerodziło się w coś większego. Henryk zastanawiał się jak finansowo poradzić sobie z tym dość kosztownym zainteresowaniem (miał przecież na utrzymaniu rodzinę). W kwietniu 1962 r. otwarto w Oświęcimiu Zakładowy Dom Kultury. Pracując jako ślusarz remontowy w Zakładach Chemicznych „Oświęcim” poznał Mariana Żmudę, z którym połączyła go wspólna pasja. Tenże namówił zaś swojego szwagra Mariana Koima z Bielska-Białej, by utworzyć w ZDK sekcję filmową. Nie było to jednak takie proste i dopiero po „szlifowaniu klamek” i przekonaniu kierownika artystycznego Andrzeja Bytomskiego ta sztuka się udała. Posiedzenie założycielskie zostało wyznaczone na 23 października 1963 r. – data ta jest uznawana za rozpoczęcie działalności Amatorskiego Klubu Filmowego „Chemik” Oświęcim.
Produkcje były różnorodne: fabuła, reportaż, dokument,
animacja, a nawet kroniki filmowe miasta Oświęcim. Co ciekawe, opracował nawet
swoją technikę animacji – tzw. „zdjęcia rwane”, o której uczono nawet na
słynnej łódzkiej „Filmówce”. Do najsłynniejszych filmów należą: „Malarz”
(1983), „Dylemat” (1987), „Rendez-vous” (1996), „Rywale” (1998), „Szafa”
(1999), „Musztra” (2004). Filmy często były swoistymi impresjami, skłaniającymi
do refleksji kilkuminutowymi sekwencjami kadrów. Kino całkowicie niezależne,
nieszablonowe, niskobudżetowe.
Przez następne lata powstawały kolejne obrazy – łącznie w
ciągu 44 lat stworzył 388 filmów amatorskich, za które otrzymał przeszło 400
nagród na arenie krajowej i międzynarodowej. Dzięki temu, w 1997 r. uhonorowano
go wpisem do „Księgi rekordów Guinessa” – za największą liczbę nakręconych
filmów oraz największą liczbę uzyskanych za nie nagród.
Do pracy twórczej szczególnie dopingował go wspomniany brat Marian, który mawiał: „Pamiętaj, że nie możesz mieć wszystkiego. Masz osiągnięcia, a nie masz pieniędzy. Inni ludzie nie mają niczego, więc ciesz się z tego co masz”.
Henryk Lehnert jest także twórcą techniki filmowania,
nazwanej „techniką zdjęć rwanych”. W filmie najważniejszy dla Henryka był
człowiek, symbolika, jakaś prawda życiowa, o czym opowiada np. film „Temida”: „Dwóch chuliganów zaatakowało starszego
mężczyznę, który wyrwał jednemu z napastników nóż i w szamotaninie śmiertelnie
go ranił. Media i sądownictwo zaszczuło tego człowieka. Później w więzieniu
popełnił on samobójstwo. W moim filmie przedstawiłem rozprawę sądową, podczas
której aktorzy grający przedstawicieli sądu, mówią głosem zwierząt. Chciałem
pokazać w ten sposób beznadziejność i brak ludzkich odruchów w stosunku do
człowieka, który działa w obronie własnej. Sąd tego jednak nie uwzględnił”.
Był zawsze wierny filmowi amatorskiemu, choć pojawiały się
propozycje realizacji teledysków, dobrze płatne: „W swojej pracy cenię sobie swobodę twórczą. Realizuję film od pomysłu,
poprzez montaż, dźwięk, aż po napisy końcowe. Nie wiem natomiast, czy umiałbym
wpisać się w sztywne ramy realizacji filmu zawodowego”.
Trudno ustalić, ile osób przewinęło się przez klub, w którym
Henryk Lehnert poznał nawet swoją późniejszą żonę Wiesławę. Klub do dziś
funkcjonuje w ramach Oświęcimskiego Centrum Kultury.
Nasz bohater nie tylko dzielił czas między rodzinę, pracę zawodową a pasję filmowania, ale także był zapalonym podróżnikiem. „Kiedyś przeczytałem jedną z książek Konstantego Paustowskiego, pisarza rosyjskiego, i zapamiętałem pewną myśl: «Jeżeli dane nam było niezasłużenie przyjść na ten świat, to poznajmy tę naszą ziemię». Zacząłem więc podróżować. Zwiedziłem turystycznie 34 kraje. Byłem na 4 kontynentach (…) Władze polskie przekonały się, że wycieczki traktuję wyłącznie turystycznie i dlatego nie miałem problemu z przekraczaniem granicy (…) Nigdy podczas tych wyjazdów nie zajmowałem się handlem. Nie miałem do tego głowy”.
Mówił, że podróże go wzbogaciły, że przez to inaczej patrzy się na życie. Uwielbiał także górskie wędrówki.
Dodatkowo był jednym z pomysłodawców Festiwalu Filmów Nieprofesjonalnych „Kochać człowieka”, który ma miejsce w Oświęcimiu od 1985 r. (jak dotąd odbyło się 21 edycji). Festiwal od początku dotyczy człowieka, jego uczuć i roli w otaczającym świecie.
W 2000 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta
Oświęcim.
Jedno jest pewne – Henryk Lehnert był wielkim w swej skromności człowiekiem. Pomimo licznych nagród i splendorów, zaproszeń na renomowane uniwersytety i do szkół filmowych, do końca życia mieszkał wraz z rodziną w jednym pokoju z kuchnią. Jak mawiał: „Powierzchnia mieszkania rzeczywiście jest mała. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych jeden z kandydatów na prezydenta Oświęcimia zapewnił mnie publicznie, że gdy zacznie piastować prezydencki urząd, to pierwszą jego decyzją będzie przyznanie mi większego «M». Skończyło się na obietnicy, prezydentem został ktoś inny”.
Henryk Lehnert zmarł 22 czerwca 2006 r. po długiej chorobie. Pochowany jest na Cmentarzu Parafialnym w Oświęcimiu. W dowód uznania jedna z ulic Oświęcimia (w pobliżu miejsca zamieszkania Henryka Lehnerta) została nazwana jego imieniem. Mówił o sobie, że spełnił się jako człowiek i osiągnął satysfakcję.
***
W 2004 r. miałem przyjemność osobiście poznać Mistrza, gdy wraz z ekipą Zasolańskiego Studia Filmowego udaliśmy się za miedzę, do AKF „Chemik”. Tam Henryk Lehnert obejrzał nasze „dzieło”, czyli pierwszy film „The TIR”, komentując krótko, że zasługuje na ocenę… 3+. Ten plus był chyba na zachętę…
Rafał Guzik
Oświęcim, 26 grudnia 2025
r.
Zdjęcia we wpisie wykorzystane dzięki uprzejmości administratora profilu facebookowego "Henryk Lehnert": https://www.facebook.com/profile.php?id=100066773740662&locale=pl_PL








Komentarze
Prześlij komentarz